top of page

SCENA POD GÓRNICZĄ LAMPĄ - KONCERT AGATY RYMAROWICZ - Recenzja

Piątkowy wieczór, klub Gwarek, Scena Pod Górniczą Lampą. Siadam przy stoliku pod sceną, rozglądam się po sali. Jak zwykle w aranżacji wnętrza widzę rękę Joanny Sajdłowskiej która w organizację cyklu koncertów Pod Górniczą Lampą wkłada ogrom własnej pasji, zaangażowania, lub mówiąc bardzo prosto... serca. Czekam... Bardzo lubię tego rodzaju kameralne koncerty, kiedy można z artystami nawiązać iście magiczny kontakt, a jeśli się tylko tego chce, to porozmawiać z nimi po występie. A rozmowy te potrafią być nad wyraz interesujące.

foto: Katarzyna Sadowy

Czekam... Na scenie drzemiące jeszcze na stojakach gitary, imponujący zestaw wszelkiego rodzaju instrumentów perkusyjnych, mikrofony, odsłuchy. Może to swego rodzaju dewiacja, ale lubię patrzeć na jeszcze uśpioną, przygotowaną do koncertu scenę wiedząc, że za kilka chwil zacznie się tam i przez czas jakiś (zawsze zbyt krótki) trwać będzie misterium muzyki dla wszystkich tych, którzy tą muzykę czują i kochają. Po to wszak przyszliśmy, by się w dźwiękach i słowach zapomnieć, odlecieć, by niczym za sprawą zdjęć w starym albumie odżyły w nas wspomnienia i przywołały na twarzy uśmiech lub łzy... łzy wzruszenia. Czekam... Dzisiaj na Scenie Pod Górniczą Lampą wystąpi Agata Rymarowicz, artystka którą miałem przyjemność poznać kilka miesięcy wstecz, a która urzekła mnie nie tylko swoją twórczością, ale też sposobem bycia, uśmiechem, osobowością. Czekam... a z każdą chwilą czekania wzrasta moja niecierpliwość i obawa, czy nie nastawiłem się na „zbyt wiele”...

Zatem są już na scenie. Powitanie, uśmiech na twarzy Agaty Rymarowicz który nawet na chwilę Jej nie opuścił, i ta świeżość która niczym lekki wiaterek powiała ze sceny. „Słomkowa herbata”, to pierwszy utwór jaki Agata zagrała ze swoimi instrumentalistami, i pierwsze minuty, kiedy zyskałem pewność, że ten wieczór zapisze się w mojej pamięci na dłużej. Pierwsze dźwięki akustycznej gitary na której grał Emilian Rymarowicz, nieśmiałe jeszcze akcenty całego zestawu perkusyjnego za którym zasiadł Marcin Polański, i wreszcie jest... pulsujący bas Krzysztofa Filusa który wypełnił mnie całkowicie, a którego w tych pierwszych sekundach mi brakowało. Dodać do tego należy przecudnej urody dźwięki jakie zagrał na akordeonie Mateusz Stawiarski, i mamy powoli rodzący się obraz całości. Od strony muzycznej brakowało mi tego akordeonu w dalszej części koncertu, oj brakowało. Ale to już kwestia aranżacji, a w to nosa mi wtykać nie wypada.

Dla mnie koncert tak naprawdę zaczął się od momentu, gdy po pierwszym utworze rozległy się brawa, a Agata Rymarowicz rozpoczęła swoją opowieść o Bieszczadach, poprzedzając każdą piosenkę krótką pogadanką. „Barwinek” zabrzmiał jako utwór kolejny, a ja zdałem sobie sprawę z faktu, że w wersji „na żywo” której właśnie słuchałem brzmi on zupełnie inaczej niż na płycie którą słuchałem już wielokrotnie. I tak było już do końca koncertu, kiedy odkrywałem kolejne słowa, dźwięki, i po raz kolejny uświadamiałem sobie, że jednak żadna, nawet najlepiej nagrana płyta nie odda do końca tego co może dać słuchaczowi koncert na żywo. I znów ten akordeon którego z czasem zaczynało mi brakować bardziej i bardziej.

„Tworylne tylko tam”; „Wracam do siebie”; „Panna pszeniczna” i „Trzy dni” (moja Agaty piosenka ulubiona przy której tradycyjnie już poczułem dziwną wilgoć w okolicach przymkniętych powiek) to tylko część z repertuaru jaki tego wieczoru zaprezentowała nam artystka ze swoim zespołem. Nie ma sensu opisywać każdej z kolejnych piosenek jakie zagrali. Były po prostu takie jak być miały, takie jakich się spodziewałem. Choć nie... brzmiały o wiele lepiej niż się spodziewałem... O wiele, wiele lepiej. Aż do samego końca gdy na bis w świat poszybowało... „Poletiłbym na kraj świta”.

foto: Katarzyna Sadowy
foto: Kararzyna Sadowy
foto: Katarzyna Sadowy

Na tym mógłbym w zasadzie skończyć, jednak by być w zgodzie z samym sobą i by móc spokojnie iść spać wspominając ten piątkowy koncert dodać jeszcze muszę (i chcę) kilka słów o muzykach którzy Agacie Rymarowicz na scenie towarzyszyli, wszak niemały mają udział w tym, że wpatrzona w scenę publiczność siedziała niczym zaczarowana.

Emilian Rymarowicz (gitara akustyczna) siedząc z boku sceny grał takie dźwięki jakie były potrzebne, nie dając z siebie nic więcej niż właśnie te dźwięki. Być może brzmi to jak minimalistyczne podejście do tematu, jednak nic bardziej mylnego. Nie w szalonej galopadzie solówek bywa sztuka, a w budowaniu tła i klimatu. Nawiasem mówiąc Emilian Rymarowicz tłem nie był. Patrząc uważnie na scenę można było zauważyć, że kontroluje wszystko co się na niej dzieje. Sam nie wiem, czy za dźwięki gitary, czy właśnie za ten sceniczny perfekcjonizm należą mu się większe brawa.

Mateusz Stawiarski (akordeon) zagrał „kilka” dźwięków które sprawiły, że piosenki Agaty Rymarowicz zyskały dla mnie nowy wymiar którego nie czułem słuchając nagrań z płyty. Czego mi brakowało? Właśnie akordeonu chwilami, bo po mocnym wejściu na początku z upływem czasu jakoś było go mniej i mniej, a szkoda. Choć to tylko mój subiektywny osąd, i właśnie tak należy traktować to co powyżej.

 

Krzysztof Filus (gitara basowa) zagrał tak jak zagrać powinien każdy szanujący się basista. Dał głębię, przestrzeń i moc dzięki którym piosenki brzmiały tak jak na koncercie brzmieć powinny, z delikatnym (ale jednak) pazurem. Czego chcieć więcej...

 

Marcin Polański (instrumenty perkusyjne) zrobił to co pewnie zrobić miał, choć nie wiem czy zdaje sobie sprawę w jak perfekcyjny sposób. To dla mnie najjaśniejszy (od strony muzycznej) członek piątkowego składu w jakim zagrała Agata. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z faktu, że pod pojęciem „Perkusjonalia” kryje się tak wiele instrumentów... Marcin Polański zrobił coś czego słowami opisać nie jestem w stanie, a stwierdzenie, że nadał zagranym piosenkom głębię, horyzont, jakiś muzyczny trójwymiar... To tylko słowa. Tego trzeba posłuchać. Koniecznie w wersji na żywo.

 

Agata Rymarowicz... Jak to powiedziała Joanna Sajdłowska zapowiadając koncert: „Mała kobieta z dużą gitarą”... Czasami artysta to nie tylko jego piosenki, czasami to coś więcej. Jedni nazwą to charyzmą, inni scenicznym powołaniem, jeszcze inni wykonywanym zawodem, talentem, darem od Boga. To wszystko sprawiło, że ten piątkowy wieczór tak mocno zapadł mi w pamięć, i nie wstydzę się przyznać, że były takie chwile, gdy w oczach miałem łzy. Te pozytywne bardzo, łzy wzruszenia. Za co dziękuję zarówno Agacie, jak też tym którzy z Nią ten koncert zagrali, a mi zafundowali całkiem spory pakiet wzruszeń i muzycznych historii których zapomnieć nie sposób.

Scena Pod Górniczą Lampą to muzyczny świat który kreuje dla nas Joanna Sajdłowska. Świat który odwiedzać warto, a dzisiaj, tu i teraz mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością za własne słowa: Jeśli Joanna Sajdłowska poleca i zaprasza... Trzeba iść, bo będzie to kolejny (z wielu) koncert na którym być warto.

Scena Pod Górniczą Lampą to projekt mający na celu przywołać artystów którzy swoją sceniczną drogę zaczynali „dzieści” lat temu pisząc historię gatunku który dzisiaj określamy mianem Poezji Śpiewanej... Piosenki z Krainy Łagodności... Piosenki z Niebanalnym Tekstem. To szczytny cel wart uwagi, powielania i naśladowania. Myślę jednak, że czas to już najwyższy, by formułę rozszerzyć też o tych którzy jeszcze na miano „Dinozaura” nie zasłużyli, którzy wręcz stawiają swoje pierwsze kroki w świecie muzyki która nie jest promowana w mediach, której próżno szukać w wiodących radiowych rozgłośniach, muzyki której słuchać warto, a o istnieniu której niektórzy nawet nie wiedzą. Bo ta muzyka potrzebuje takich miejsc jak Scena Pod Górniczą Lampą i takich ludzi jak Joanna Sajdłowska.

foto: Katarzyna Sadowy

A koncert Agaty Rymarowicz... Nie czytajcie tego co napisałem. Po prostu na takowy idźcie jeśli tylko będziecie mieli okazję. Warto.

Koncert zagrali: AGATA RYMAROWICZ (gitara akustyczna; śpiew) EMILIAN RYMAROWICZ (gitara akustyczna) MATEUSZ STAWIARSKI (akordeon) MARCIN POLAŃSKI (instrumenty perkusyjne) KRZYSZTOF FILUS (gitara basowa)

67404150_2503560059861486_72726328563403

Krzysiek Banita Kargól

RM Pallotti.FM / Muzyczne Zerkadełko

krzysztof@pallotti.fm

foto: Katarzyna Sadowy

thumbnail.jpg
logo pallotti fm przezroczyste(1).png

W każdą środę o godzinie 20.00 na internetowych falach Pallotti.FM

© 2023 by Black Barby. Proudly created with Wix.com

bottom of page